-Jak polska będzie w finale, to jedziemy do Katowic!
-Okeeeej!
Musieliśmy jezcze tylko wygrać w sobotę z drużyną z Niemiec by znaleźć się w finale siatkarskich Mistrzostw Świata, gdzie czekała już na nas Brazylia. Udało się!! Zaraz po wygranej piłce meczowej zadzwonił mój telewizor ( telefon). I w słuchawce rozniósł się okrzyk: nie żadne - Hurraaa! Wygraliśmy ! Mamy finał! Tylko jedno krótkie aczkolwiek pełne radości - JEDZIEMY!
No dobra jedźmy! Serio się ucieszyłam ! Moja wyobraźnia już podsuwała mi obrazy tysięcy ludzi w strefie kibica a wśród nich MY. Cudowny widok, który byłam gotowa urzeczywistnić.
Problem pojawił się w dzień finału. Nie mamy transportu. Fakt, że w niedziele pracowałam do 14 jeszcze pogarszał sytuację. Pociągi? - za późno, nie zdążmy! Busy - wszystkie miejsca zarezerwowane. Teleport? - Chińczycy jeszcze nie odkryli sposobu na tak szybkie przemieszczanie się. I tak o to podróż zawisła na włosku. Blablacar ? Sprawdźmy może ktoś jedzie do Katowic i zabierze trójkę zrozpaczonych kibiców? Monika! Z nieba nam spadła! Świetna dziewczyna, która podrzuciła nas do centrum! Nawet pozwoliła nam pić w samochodzie! ( za co otrzymała od nas 5 gwiazdek na portalu!)
Równoległym problemem okazał się powrót. Brak nocnych połączeń do domu. Dobra może i jakoś dojedziemy, ale jak wrócimy? Kilkugodzinne czuwanie na dworcu nie było wspaniałą perspektywą. Rafał na ostatni moment załatwił nocleg u koleżanki z roku mieszkającej w Katowicach.
Siedząc w samochodzie nie wierzyłam, że to się dzieje.
Pod spodkiem piliśmy coś co barwą przypominało sok z gumijagód i również dawało takiego samego kopa! Piliśmy dużo za dużo. Wydawało mi się, że byłam wśród nas najtrzeźwiejsza, choć pewnie każdy tam tak o sobie myślał. Bawiliśmy się. Skakaliśmy. Wydzieraliśmy się na całe gardło głośno wspierając naszą drużynę. W momencie, kiedy ostatnia piłka opadła na boisko po stronie rywala, ze spodka wylało się szczęście, A MY BYLIŚMY W JEGO EPICENTRUM !!
_____
- Jedziemy na finał do Katowic! - wszystko zaczęło się od tego jednego hasła rzuconego pod wpływem emocji. Organizacja słaba. Brak transportu , brak noclegu. Jedyne co mieliśmy to chęci i wiecie co jest w tym najlepsze? One wystarczyły.
I tak o to 21 września odlecieliśmy pod spodkiem z 40 tys grupą osób, która również tam dopingowała naszych złotych chłopaków. Mamy Mistrza Świata! Mamy najlepszą drużynę na świecie. Mamy najwspanialszych kibiców pod słońcem.
Totalne szaleństwo!
Nie skłamię mówiąc , że to była jedna z najpiękniejszych nocy w moim życiu.
0 komentarze:
Prześlij komentarz