poniedziałek, 17 marca 2014

blood



W piątek przez 5 min i 8 s byłam dobrym człowiekiem. Tyle dokładnie trwało pobranie z mojego organizmu 450 ml krwi.  Nie boli. Serio. Nie boję się igieł, krwi i pielęgniarek w drewniakach. Nie odwróciłam nawet wzroku od zgięcia łokciowego, gdzie była wbijana igła. Nie mdleję w takich sytuacjach, nie krzyczę, nie kopię i nie uciekam.  A za trzy miesiące wrócę tam w podskokach szczęśliwa, że mogę komuś pomóc w tak prosty sposób. Bo jak mówi reklama na wejściu : krwi nie da się wyprodukować.




Wiatr mną szarpię, chcę mnie przeziębić i zabrać resztki dobrego nastroju. Wlewam w siebie hektolitry gorącej herbaty i macham mu na do widzenia. Ale póki co tylko dmucha szyderczo i chyba nigdzie nie zamierza zwiać.


Boję się łabędzi. One są przerażające. A ich kończyny dolne wyglądają jak te smocze. serio. ;o




8 komentarze:

Bukowina pisze...

Łabędzie są słodkie i bardzo przydatne kiedy trzeba kogoś ugryźć w tyłek a nie możesz tego zrobić osobiście.
Jak się nie boisz igieł to możesz zostać narkomanem.

antler pisze...

Ja też nie lubię łabędzi; nie po tym, jak jeden z nich gonił mnie kiedyś po plaży - trauma do końca życia. Choć, jeśli to ktoś inny jest celem, to proszę bardzo, łabądki niezwykle uczynne. ;)
A uczucie niesienia pomocy, nawet z pozoru tak drobnej, jest niezwykłe. Ma się ochotę góry przenosić! :)

Lena pisze...

Ja lubię jak mi pobierają krew, ale oddać nie mogę- za chuda jestem.
W kwestii wiatru mam tak samo, okropnie wieje, i chce mnie dopaść jakimś przeziębieniem....

corset pisze...

kiedy już w pełni skończę osiemnaście lat, postanowiłam sobie, że co miesiąc będę oddawać krew. :)
ja zaś muszę się patrzeć jak mi pobierają.

Anonimowy pisze...

Łabądek :) ja nie potrafię oddawać krwi, boje się, igła mnie przeraża... Brrr ;p

Kla pisze...

jakbym czytała o sobie. ja też nie boję się tego całego rytuału z igłami. i chciałabym oddać krew, ale nie mogę, bo moja choroba mi na to nie pozwala. ale za to robię regularnie zastrzyki w rodzinie, bo nikt inny nie umie i się boją.
no i zrobiłaś dobry uczynek :)
piękne zdjęcie tego łabędzia mimo wszystko.

Still Lonely Soul pisze...

A ja tam łabędzi i smoków się nie boję:D Do igieł przyzwyczaiłam się jak dzieciakiem byłam. 42 zastrzyki w ciągu miesiąca, ale to mi w zupełności wystarcza i jakoś teraz nie rzucam się na igły. Choć przyznam, że gdyby w mojej okolicy organizowane były akcje krwiodawstwa, to chyba teraz dałabym się podziurawić.

Klara pisze...

Ja uwielbiam w labędzie, nawet jeśli goni mnie 20 i muszę przed nimi uciekać :)
Ja nie oddawalam nigdy krwi, bo nie moglam a to ważylam mniej niz 50 kg, a to bylam chora, ale jak mi krew pobierają to lubię :)

Prześlij komentarz